Portfel ETF

⁠Przegrywasz z S&P 500? To nie koniec świata

W świecie inwestycji często mówi się o słynnym indeksie S&P 500, będącym jednym z najważniejszych benchmarków na rynkach finansowych. To właśnie do niego porównują się instytucje, fundusze inwestycyjne czy inwestorzy indywidualni. Dlaczego? Ponieważ ten indeks od dekad odzwierciedla kondycję największej gospodarki świata, gromadząc 500 największych spółek notowanych na amerykańskiej giełdzie.

Jednakże istnieje pewien paradoks: nawet jeśli inwestorzy tworzą świetnie zdywersyfikowane i przemyślane portfele, w wielu okresach ich wyniki i tak bywają gorsze niż „zwykłe” inwestowanie w S&P 500. Wynika to zarówno z natury rynku, zjawisk psychologicznych, jak i cykliczności gospodarki. W tym artykule przeanalizujemy, dlaczego tak się dzieje, jak na to patrzeć i co może z tego wyciągnąć świadomy inwestor.

Co to właściwie znaczy „przegrać z S&P 500”?

 „Przegrać” z S&P 500 oznacza, że stopa zwrotu z portfela danego inwestora jest niższa niż stopa zwrotu z samego indeksu. I choć różnica czasem bywa minimalna, w długim terminie może decydować o tym, czy nasze inwestycje przynoszą lepszy wynik od „pasywnego” podejścia, czy nie.

Przykład:

  • W 2021 roku indeks S&P 500 wzrósł o około 27%.
  • W tym samym czasie wiele strategii aktywnych uzyskało gorszy wynik

Innymi słowy, ktoś kto „próbował być mądrzejszy od rynku” – kupując obligacje, spółki defensywne czy nawet surowce – mógł czuć rozczarowanie, patrząc, jak prosty ETF na S&P 500 bije jego portfel na głowę.

Dlaczego nawet najlepsze portfele przegrywają?

1. Cykliczność rynku

Rynek kapitałowy funkcjonuje w cyklach gospodarczych i sektorowych. Są okresy, w których dominują spółki technologiczne (np. lata 2010-2021), ale bywają też czasy dobre dla energetyki, surowców czy spółek dywidendowych. Portfele zdywersyfikowane muszą posiadać ekspozycję na wiele sektorów, podczas gdy S&P 500 – szczególnie w ostatnich latach – był mocno napędzany przez Big Tech.

Efekt? Portfel szeroko zdywersyfikowany, posiadający część w obligacjach czy sektorach defensywnych, w takich okresach odstaje.

Poniższa grafika pokazuje stopy zwrotu poszczególnych klas aktywów w latach 2010-2025. Jak widać nie zawsze największe amerykańskie spółki były na pierwszym miejscu pod względem stopy zwrotu.

2. Koszt dywersyfikacji

Dywersyfikacja jest fundamentem zdrowego inwestowania. Ogranicza ryzyko, stabilizuje portfel i pozwala spać spokojniej w trakcie spadków. Problem polega jednak na tym, że dywersyfikacja zmniejsza potencjalne zyski.

Portfel 60/40 (60% akcji, 40% obligacji), często uznawany za „złoty standard”, w latach silnych wzrostów akcji amerykańskich zawsze przegrywał z czystą ekspozycją na S&P 500. To nie oznacza, że strategia jest zła. Oznacza to jedynie, że bezpieczeństwo nie idzie w parze z maksymalnym zyskiem.

Poniżej przedstawiamy roczne stopy zwrotu dla S&P500 Total Return w porównaniu do portfela 60/40. Część akcyjną stanowi indeks S&P500TR a część obligacyjna to długoterminowe obligacje USA. Biorąc pod uwagę cały prezentowany okres, to w ciągu 52 lat aż w 32 razy wygrywał indeks S&P500.

3. Siła wielkich spółek

Indeks S&P 500 jest coraz bardziej zdominowany przez kilka potężnych firm, takich jak Apple, Microsoft, Amazon, Nvidia i Meta. Te firmy odpowiadają dziś za dużą część wartości całego indeksu. Kiedy ich akcje rosną, indeks zyskuje bardzo szybko, co może być trudne do osiągnięcia dla bardziej zachowawczych inwestorów zróżnicowanych portfeli.Dla lepszej wizualizacji problemu zamieściliśmy wykres ETF-u MAGS Roundhill Magnificent Seven ETF, który inwestuje w spółki MAG7 (Alphabet (Google), Amazon, Apple, Meta Platforms (Facebook), Microsoft, Nvidia, Tesla) w porównaniu do ETF-u VOO Vanguard S&P 500 ETF. Teraz widać ile zwrotu w ostatnim czasie dostarczyło tylko te 7 spółek wchodzących w skład indeksu S&P500.

Wyobraźmy sobie inwestora, którego portfel zawiera jedynie niewielki udział takich gigantów jak Apple czy Microsoft. Nawet jeśli portfel jest dobrze przemyślany, nie będzie w stanie nadążyć za gwałtownym wzrostem największych firm, które mogą w krótkim czasie pociągnąć cały indeks w górę.

4. Psychologia inwestora

Kiedy indeks S&P 500 rośnie, a nasz portfel rośnie wolniej, wielu inwestorów zaczyna się frustrować. Mimo świadomości, że ich portfel jest mniej ryzykowny i stabilny, pojawia się poczucie „straconej okazji”. Psychologia porównań sprawia, że mierzymy swój wynik względem indeksu, nawet gdy nasz cel inwestycyjny jest zupełnie inny (np. ochrona kapitału, regularne wypłaty z dywidend czy stabilność).

To właśnie ta psychologiczna presja sprawia, że „przegrywanie” z S&P 500 wydaje się tak bolesne.

Kiedy nasz portfel może wygrać z S&P 500?

Choć w wielu okresach S&P 500 dominuje, trzeba pamiętać, że nie jest on nieomylny. Są momenty, w których dywersyfikacja i bardziej konserwatywne strategie wygrywają.

  • Lata wielkich spadków – w 2000-2002 czy 2008 roku indeks S&P 500 stracił ponad 50%. Portfele z obligacjami czy surowcami radziły sobie wtedy o wiele lepiej.
  • Okresy inflacyjne – dywersyfikacja w złoto może przynieść znaczną przewagę.
  • Hossa w innych regionach świata – w historii rynków finansowych bywały okresy gdy rynki wschodzące czy Europa notowały lepsze stopy zwrotu niż amerykańskie blue-chip’y.

Innymi słowy – zdywersyfikowany portfel będzie gorszy w hossie skoncentrowanej na USA, ale lepszy w czasach gdy koniunktura amerykańskiej gospodarki spowalnia i inwestorzy szukają zysków na globalnych rynkach.

Pułapka porównań

Każdy inwestor powinien zrozumieć jedno: benchmark musi odpowiadać strategii. Jeśli ktoś tworzy portfel z obligacji, akcji dywidendowych i nieruchomości, to porównywanie wyników jego inwestycji z S&P 500 mija się z celem. To tak, jakby porównywać samochód rodzinny z bolidem Formuły 1 – technicznie oba jeżdżą, ale mają zupełnie inne zadania.

Dlatego zamiast obsesyjnie sprawdzać, czy „pokonujemy indeks”, lepiej zadać sobie pytanie:

  • Czy mój portfel jest zgodny z moimi celami?
  • Czy ponoszę takie ryzyko, które akceptuję?
  • Czy śpię spokojnie, niezależnie od tego, co dzieje się na rynkach?

Długoterminowa perspektywa

W inwestowaniu największym sprzymierzeńcem jest czas. Krótkoterminowe „przegrane” z S&P 500 są czymś absolutnie normalnym, nawet jeśli mówimy o profesjonalnych inwestorach. Badania pokazują, że większość funduszy aktywnie zarządzanych nie jest w stanie regularnie pokonywać indeks. Ale czy to oznacza, że jako inwestorzy indywidualni również nie mamy szans?

Nie. Oznacza to po prostu, że S&P 500 bywa najlepszym wyborem dla inwestorów akceptujących w pełni jego ryzyko i zmienność. A dla tych, którzy stawiają na bezpieczeństwo, stabilny dochód pasywny czy ochronę kapitału w kryzysach, odpowiedni będzie portfel lepiej dostosowany do ich profilu – nawet jeśli w długich okresach będziemy przegrywać z indeksem.

Praktyczny przykład

Załóżmy sobie, że mamy dwóch inwestorów:

  • Anna – inwestuje w ETF na S&P 500 i trzyma go przez 25 lat.
  • Adam – buduje portfel: 50% akcji globalnych, 30% obligacji skarbowych, 10% złota, 10% REIT-ów.

W okresie 25-letnim Anna najpewniej osiągnie wyższą stopę zwrotu, jeśli globalnym liderem wzrostu wciąż będzie USA. Ale Adam doświadczy znacznie mniejszej zmienności, a w kryzysach jego portfel będzie spadał o połowę mniej.

Które podejście jest lepsze? To zależy nie od indeksu, lecz od celu inwestora. Jeśli Adam potrzebuje środków na utrzymanie w trudniejszych czasach – jego wynik względny wobec S&P 500 nie ma większego znaczenia. Przetestowaliśmy założony scenariusz portfela Anny i Adama za pomocą naszego narzędzia Symulator Portfeli Pasywnych od stycznia 2000 roku do września 2025 roku. Poniżej prezentujemy wyniki tej symulacji.

Wyniki porównania portfela Anny i Adama bardzo dobrze obrazują, jak różne strategie inwestycyjne przekładają się na osiągane rezultaty – nie tylko pod względem zysku, ale też ryzyka i odporności na straty. Portfel stricte akcyjny może przez lata wypadać lepiej, ale ważnym kosztem jest ryzyko głębokich obsunięć i długiego czekania na odrobienie strat. Zdywersyfikowany portfel (np. z udziałem obligacji, złota czy REIT-ów) daje wyraźnie niższe wahania i szybsze „gojenie się ran” po kryzysach, choć ostateczny zysk może być nieco niższy.

Poniżej prezentujemy wykres maksymalnego obsunięcia kapitału dla obu portfeli. Portfel Anny doświadczał znacznie głębszych obsunięć kapitału niemal w każdym poważniejszym kryzysie rynkowym. W szczycie globalnego kryzysu finansowego 2008-2009 obsunięcie sięgnęło ponad -50%. Dla porównania, portfel Adama stracił w tym samym czasie ok. -33%. Poziom obsunięć portfela Adama jest zauważalnie płytszy i krótszy – nawet w trudniejszych momentach portfel Adama znacznie szybciej wraca do szczytowych wartości, a strata „psychologiczna” (przetrwanie bessy) jest mniej dotkliwa.

Spójrzmy jeszcze na 10-letnią średnią kroczącą stóp zwrotu analizowanych portfeli. Każdy punkt na krzywej pokazuje, jaką średnioroczną stopę zwrotu przynosiłby portfel, gdyby inwestor wszedł w niego 10 lat wcześniej i utrzymał tę strategię przez całą dekadę.

Dla inwestora o mniejszej tolerancji na ryzyko portfel Adama dostarczał przewidywalnych stóp zwrotu niezależnie od bieżącej koniunktury. Jednak dla osób gotowych zaakceptować wzmożoną zmienność nagrodą za cierpliwość były okresy, w których portfel Anny wygrywał z każdą inną strategią. Ten wykres dobrze ilustruje, dlaczego tak trudne i złudne bywa ciągłe „porównywanie się do S&P 500” – każda strategia ma swój czas!

Lekcje dla inwestorów

  1. Przegrywanie z S&P 500 nie oznacza błędu – to naturalny koszt dywersyfikacji i bezpieczeństwa.
  2. Każdy portfel ma swój benchmark – trzeba go dobierać pod cel inwestycyjny, a nie na zasadzie porównań do jednego indeksu.
  3. Celem inwestowania nie jest być „lepszym od rynku”, tylko osiągnąć własne finansowe bezpieczeństwo i niezależność.
  4. Psychologia porównań bywa zgubna – zamiast patrzeć w bok, warto patrzeć w przód, ku własnym planom.

Podsumowanie

Każdy, nawet najlepiej skonstruowany portfel, czasami przegrywa z S&P 500. To normalne i nie powinno być powodem do frustracji. Kluczem jest zrozumienie, że indeks jest tylko punktem odniesienia, a nie celem samym w sobie. Prawdziwym zwycięstwem w inwestowaniu jest realizowanie własnych długoterminowych planów finansowych, przy zachowaniu akceptowalnego poziomu ryzyka.Najważniejsze to mieć strategię, której będziemy wierni nie przez rok czy dwa, ale przez całe dekady. A wtedy, nawet jeśli na przestrzeni lat „przegramy” z S&P 500, i tak będziemy wygrani w znacznie ważniejszym aspekcie – w realizacji własnej drogi finansowej.

Grzegorz